Rozdział 4 przewidywany na 23.11.14

wtorek, 12 listopada 2013

001.



Długo zastanawiałam się nad tym dlaczego moja przyjaciółka nie chciała ujawnić swojej miłości. Przecież to proste, prawda? Tak myślę... Wystarczy podejść do chłopaka, spojrzeć w jego oczy i wykrzyczeć swoje uczucia, ale gdy tylko mówiłam to Hinacie, dziewczyna robiła się cała czerwona i cichym głosikiem powtarzała: „To nie takie łatwe”.
Zastanawiałam się, czy miała rację. W końcu wspaniała i wszechwiedząca Sakura nigdy nie miała chłopaka. Ba! Ja nawet nie wiem co to zauroczenie, nie mówiąc już o miłości!
Myślę, że to coś w rodzaju psychicznej słabości do drugiej osoby, która ujawnia się przy bliższym kontakcie.
Chcąc, czy nie sama zaczęłam zastanawiać się nad swoją samotnością, która wciąż trwała. Nie ukrywajmy – zazdrościłam Hinacie jej uczucia! Myślicie, że to głupie? Ależ nie! Może mam dopiero 16 lat i nie wiem co to poważne decyzje, ale mój instynkt podpowiadał mi, że z moim życiem towarzyskim jest coś nie tak! Biorę pod uwagę również fakt, że wszystkie bliższe mi dziewczyny posiadają już swoją drugą połówkę, a dla mnie jedyną rzeczą, z którą się związałam na dłuższy okres jest podręcznik do matmy. Może po-
-Sakura?
Usłyszałam z boku głos swojej mamy, który wydawał się być nieco zaspany.
-Tak? - krótkowłosa kobieta w średnim wieku opierała się o framugę drzwi.
-Nie uważasz, że powinnaś już zgasić światło i iść spać? Rozumiem, że jutro sobota, ale.. - spojrzała na zegarek i pokręciła głową – Jest już 2 w nocy.
Co?! Już?! No nie! Musze wstać wcześnie rano, jestem umówiona z Hinatą na mieście! Ile mi zostało? Pięć, sześć...umieram!


***

No ładnie! A to ja martwiłam się o czas! Stałam już przy fontannie jakieś 20 minut, a Hinaty jak nie było – tak nie ma. Z nudów zaczęłam wiercić stopą w chodniku, wyginając ją we wszystkie możliwe strony.
Wraz z Hinatą chcemy kupić sukienki na wyjątkową, szkolną dyskotekę. Czemu wyjątkową? Bo nie będzie to typowa impreza, na której po sali rozchodzą się dźwięki disco polo, a dziewczyny kręcą się w wyzywających ubraniach. Będzie to pewnego rodzaju bal przebierańców.
Rada szkolna postanowiła urozmaicić nam szkolne życie i wyprawić dyskotekę o tematyce balowej. Dziewczyny w pięknych sukienkach, które nie koniecznie muszą być wyjęte prosto z epoki średniowiecza będą wirowały na parkiecie ze swoimi partnerami. I właśnie tu pojawia się pewien mankament.
Dyskoteka odbywa się w najbliższy piątek, a ja nadal nie mam swojego wymarzonego partnera, Oczywiście mogę iść w pojedynkę i – tak jak robi to Hinata – podziwiać po kryjomu swojego idola, lecz ja nie mam nawet tego.Owszem w naszej szkole jest wielu przystojnych kandydatów, ale do żadnego nie pałam „miłością”.
-Sakura! - oho! Spóźnialska przybyła! - Przepraszam, przepraszam, przepraszam, prze-
-Przyjmuje przeprosiny! - krzyknęłam szybko, aby nie przedłużać zaistniałej sytuacji. - Co tak długo?
Dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie i schyliła lekko głowę, chcąc ukryć dorodne rumieńce.
-Hinata? Ooooo coś się święci! No mów!
Nic? Nawet żadnego ruchu... od dzisiaj moją przyjaciółką jest kamienny posąg długowłosej dziewczyny, ze spuszczoną głową.
Moja wspaniała dedukcja pozwoliła mi ustalić pewne domysły, które opierały się na widoku czerwonych policzków Hinaty:
1. Spotkała Naruto
2. Rozmawiała z Naruto
3. Naruto się uśmichnął
4. I BABA LEŻY!
Uradowana swoją pomysłowością klasnęłam w ręce i podskoczyłam wysoko, zwracając na siebie uwagę przechodniów. Przyzwyczaiłam się do tego, że moje zachowanie nie zawsze szło w parze z moim szkolnym przezwiskiem: Kancik. Dlaczego Kancik?
Gdy tylko zaczęłam naukę w mojej nowej szkole, od razu mogłam się zorientować, że uczęszczają do niej przeróżni ludzie, którzy dzielili się na rozmaite grupy: sportowcy, modnisie, kujony, dziwadła, a nawet męskie wersje księżniczek. Nim się zorientowałam – dzięki swojej wspaniałej pilności szkolnej – zostałam przydzielona do strefy kujona. Pomimo tej nazwy nie jestem uczennicą, która dzień w dzień wkuwa do przyszłomiesięcznego sprawdzianu. Mam normalne oceny bazujące głównie na czwórkach – czy to z plusem, czy z minusem. Niestety młodzież w moim wieku, w większości przypadków, nie zwraca uwagi na takie aspekty jak rozum, logika, czy przyszłość, olewając wszystkie swoje obowiązki. Ja jestem inna, a przynajmniej tak uważam.
Od dziecka staram się być wyluzowana, ale zarazem pilna i myśląca o otoczeniu. Nie chciałabym w przyszłości zostać miejscowym śmieciarzem – z całym szacunkiem dla mojego sąsiada.
Nim się zorientowałam, zaczęłam dostawać przyzwoite oceny na swoje szkolne konto, ciesząc się jak głupia.
Pod koniec pierwszego semestru w nowej szkole, moi „kochani”, klasowi znajomi zauważyli, ze nieco od nich odstaje i zaczęli wykorzystywać ten fakt na swoje korzyści. Do dzisiaj niektórzy z nich – nawet nie pamiętając mojego imienia – proszą mnie o przepisanie zadania domowego. Nieraz moje głupie sumienie ulega i ratuje „kolegę w opresji”.
Zauważono, że staram się być spokojna i pilna, ale podczas spacerów z Hinatą, która jako jedyna szczerze mnie polubiła, potrafiłam się wyluzować i wariować przez dłuższy czas, więc pewnego dnia, jeden z uczniów, krzyknął do mnie na całą szkołę: „Jesteś ostra jak kancik w nogawce!”. Oczywiście nie było to określenie, które miało sprawić mi przyjemność... miało mnie ośmieszyć i chyba to mu się udało, bo na następny dzień cała szkoła nazywała mnie już Kancik.
Chodzę tam już trzeci rok, ale nadal nikt o tym nie zapomniał.
Potrząsnęłam lekko głową, aby znów zwrócić swoją uwagę na swoją przyjaciółkę, która nadal stała niecały metr ode mnie ze spuszczoną głową. Westchnąwszy, położyłam rękę na jej ramię i zaczęłam swój monolog.
-Hinatka, nie wiem, czy Ty wiesz, że jak wiem, o tym, że wiem co myślisz, że nie wiem...Umówił się z Tobą?
-S-Sakura! Ciszej!
-Oj kochana, to Ty teraz drzesz się na całą ulicę! - jako niezrównoważona psychicznie nastolatka zaczęłam śmiać się w twarz mojej najlepszej przyjaciółce.
Zastanawiam się jakim cudem ze mną wytrzymuje tyle czasu.
-Powiesz mi? - spytałam, gdy mój śmiech przestał roznosić się po okolicy.
-Ech... gdy wyszłam z domu zobaczyłam stojące na ulicy auto, z którego wyszedł Naruto, uśmiechając się do mnie najszerzej jak potrafił. Zaczął mówić tak szybko, że z początku nie wiedziałam o co chodzi! - westchnęła i uśmiechając się lekko kontynuowała swoje opowiadanie. - Okazało się, że wczoraj po lekcjach, z mojego plecaka wypadł portfel , w którym miałam wszystkie swoje dokumenty i kieszonkowe. Niestety Naruto nie zdążył mnie dogonić, bo jak wiesz, wczoraj odbierał mnie mój tata. Tak więc przyjechał pod mój dom, oddał go i....
-.iiiiiiiii? - spojrzałam na nią wzrokiem mówiącym „wyduś to z siebie, bo Cię zabije”, ale szybko się opanowałam i zacisnęłam palce w pięści.
-... i się pożegnaliśmy.
-Co? I tyle?! A ja głupia myślałam, że zaprosił Cię na bal!
-Zgłupiałaś? - niby czemu? - On zaprosił już inną...a poza tym nie miał czasu! Razem z Sasuke jechali na trening.
Sasuke, Sasuke Uchiha. Przystojny brunet, o czarnych jak noc oczach z równoległej klasy. Nie znam go zbyt dobrze, ale wiem o nim co nieco dzięki jego przyjacielowi – Naruto. Obydwoje uczęszczają na zajęcia capoeiry – co to capoeira? Jest to taniec pomieszany ze sztukami walki – jednym słowem: dzicz.
Nie ukrywam, że wszystkie kombinacje wymyślone przez choreografów są fantastyczne i ultra trudne, ale gdy widzę to na ekranie telewizora przypomina mi się film przyrodniczy o polowaniu tygrysów.
Tak...na EKRANIE. Nigdy w życiu nie widziałam na żywo występu chłopaków, ale z tego co mi wiadomo Hinata podziwiała ich nie raz.
Trudno w to uwierzyć, ale ta cicha i spokojna osóbka ma więcej znajomych ode mnie! Nie będę płakać, nie będę!
-I wiesz co? - to co zobaczyłam wybiło mnie z transu; w jednym momencie z zarumienionej nastolatki, Hinata przeistoczyła się w brykającego konika!
Tylko, czy konie umieją klaskać?
-Oświeć mnie.
-Naruto zaprosił mnie na ich dzisiejszy występ!
Tak, brawo! Tylko czemu mi to mówisz? Może ona chce mnie zirytować? Przebiegła istota...
-...i powiedział, żebym Cię przyprowadziła.
Że co? Gdybym aktualnie miała pod ręką sok to napiłabym się i specjalnie wypluła zawartość swoich ust na Hinatę.
-Mnie? - mój palec powędrował pod moją pierś, ugniatając lekko żebro.
-No tak. Doszedł do wniosku, że tak właściwie to chciałby Cię poznać bliżej.
BĘDZIE ZABAWNIE.

***

Purpurowy? Nie. Czerwony? Nie! Zielony, różowy!? Machooo – a nie.. to tylko drzwi.
Od pół godziny stałam przed szafą i zastanawiałam się co ubrać na występ chłopaków, żeby się nie wyróżniać.
Na moim łóżku, a raczej rozkładanej kanapie, leżało wiele, różnokolorowych ubrań, które w nijaki sposób pasowały do mojego dzisiejszego nastroju.
W końcu wymacałam coś co zaintrygowało mnie swoją delikatnością i lekkością w dotyku. Miałam cichą nadzieję, że nie będzie to kolejna zwiewna sukienka, która odkrywa moje nogi – w końcu za oknami nie jest już tak urokliwie jak w wakacje; niektóre drzewa straciły już swoje liście, bezceremonialnie świadcząc o tym, że zbliża się świąteczny okres.
Delikatnym materiałem okazał się być mięciutki i cienki sweterek w perłowym kolorze, którego rękawy podwijały się lekko ku górze.
Z uśmiechem na ustach wzięłam go do ręki i rzuciłam na stołek, chcąc zwolnić swoje ręce na rzecz szukania spodni, które kryły się gdzieś pod stertą ubrań. Po kilku minutach katorgi, w końcu doszukałam się moich jasnych dżinsów, które wręcz krzyczały, aby je ubrać.
Nie ukrywam, że gdy byłam mała często rozmawiałam z meblami i ciuchami. Raz zdarzyło mi się zagadać z Colgete... sprytna pasta.
Szybkim krokiem skierowałam się do wyjścia z pokoju i czym prędzej udałam się do łazienki, drzwi dalej.
Mój dom nie był duży, ale wystarczał naszej trójce: ja, tata i mama. Na całą posiadłość składało się tylko jedno piętro, w tym dwa pokoje, salon, kuchnia oraz łazienka, która już dawno temu miała być wyremontowana.
Gdy wyszukane ubranie nałożyłam już na siebie, zwinęłam swoje włosy w nieidealnego koka i pędem założyłam znoszone tenisówki, słysząc, że przed domem buszuje już moja przyjaciółka.
Bez zbędnych słów obrałyśmy kurs na wschodnią część miasta, gdzie mieściła się niewielka salka przeznaczona dla tych UTALENTOWANYCH.
Jako mała dziewczynka miałam okazję wystąpić na ich scenie w przedstawieniu Jaś i Małgosia – zgadnijcie kto grał wiedźmę...
Po piętnastu minutach dotarłyśmy na miejsce i pokazując stojącemu przy drzwiach mężczyźnie swoje bilety, które Hinata otrzymała od Naruto, weszłyśmy do środka by zająć zarezerwowane miejsca.
W pewnym momencie z mojego gardła wydarł się cichy pomruk niezadowolenia, gdy okazało się, że kochany Naruto umieścił nas na przodzie widowni.
Większość osób pewnie byłaby zachwycona takową sytuacją, ale ja nie należałam do tych wybryków. Owszem – zawsze pragnęłam mieć na wszystko dobry widok, ale nie chciałam poświęcaj przy tym swojego spokoju osobistego, a w tym momencie uniemożliwiały mi to miejsca z samego przodu, w oddzielnym rzędzie.
-Hinata...
-Nie moja wina! - przyjaciółka jakby czytając mi w myślach, podniosła ręce w geście obronnym, abym nie rzuciła się na nią z pazurami.
Cóż... ten jeden wypadek mogę jej odpuścić.
Po krótkim czasie na scenę wyszła piękna blondynka o kasztanowych włosach, z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-Panie i panowie! Chciałabym, abyście ujrzeli moich podopiecznych, którzy trenowali ten układ od ponad pół roku, aby pokazać się Wam od jak najlepszej strony! Doskonale wiem, że jest gromadka osób na tej sali, która nie widzi w tym typie tańca czegoś wspaniałego, ale chciałabym usłyszeć ich opinię po tym występie!
No proszę... czyżby czytała mi pani w myślach? Zadziwiająca zdolność.
Nim się obejrzałam na scenę wbiegło kilku, umięśnionych chłopaków w moim wieku, którzy świecili swoją gołą klatką piersiową na prawo i lewo – też tak chcę!
Gdy rozbrzmiała muzyka, a osobniki płci męskiej zaczęli tańczyć w dość spektakularny sposób, ja zaczęłam rozpoznawać twarze naszych bożyszczy: Naruto oraz czarnookiego Sasuke.
Musiałam przyznać, że brunet ruszał się na parkiecie najzwinniej, a "walcząc" z zamkniętymi oczami wywarł na mnie nie małe wrażenie.
W pewnym momencie grupka tancerzy ustawiła się tyłem do widowni i jak jeden mąż runęli w naszym kierunku na podłogę, przez co mieli na nas idealny widok, a ja....
nie przejmowałam się już tym, że moja przestrzeń osobista wynosiła zaledwie jeden metr kwadratowy. Nie przeszkadzało mi nawet to, że ręka Hinaty z niewyjaśnionych przyczyn mocno ściskała rękaw mojej bluzy. Ja byłam zajęta czarną odchłanią znajdującą się zaledwie pięć centymetrów od mojej twarzy; oczy Sasuke wertowały moje zaróżowione od emocji oblicze. Gdy tylko runęli w dół jego twarz znalazła się idealnie na przeciwko mojej sprawiając, że nieoczekiwanie  serce zaczęło bić szybciej.
Nie wiedziałam co się dzieje, nigdy czegoś takiego nie czułam. Ciekawiło mnie to, czy księżniczka z mojego domowego opowiadania czuła się podobnie...
Ciarki przechodzące przez każdy centymetr mojego ciała, buchające ogniem policzki i przyjemne ciepło rozchodzące się po moim wnętrzu.
Dobry Boże!
Czułam to... widziałam to...
Brunet wpatrywał się w moje oczy, leżąc na scenicznej podłodze jak gdyby nigdy nic.
To szalone...
Nagle cała gromadka podniosła się i ukłoniła, a gdy wychodzili zobaczyłam jedynie cień uśmiechu na śnieżnobiałej twarzy bruneta.
Co to było?

***

Podobało się? Jak tak to zostawcie komentarz, a jak nie... to wytknijcie mi błędy :D

9 komentarzy:

  1. Rozdział wspaniały *.* Naprawde mnie zachwyciłaś. Spodobało mi się w jaki sposób Sakura zakochała się w Sasuke. Dużo jest humoru co jest wilekim plusem :D Czekam na następna nocię i życze weny :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, dziękuję ;D Właśnie chciałam to przedstawić w inny sposób niż: nowa szkoła, kłótnia i och nagle się zakochuje! :D

      Następna notka będzie trochę później, ponieważ mam mały zlot w szkole i nie ma mnie praktycznie cały tydzień, ale w wolnych chwilach piszę dalszą część na kartce i później przepiszę ;D

      Usuń
  2. Witam! :)
    Na początek- szablon cudo! :D Co do opowiadania, czyta mi się lekko i przyjemnie, aż żałuję, że nie ma więcej rozdziałów. Ogólnie wydaje mi się, że pomysł masz jakiś taki nietypowy, dlatego od dzisiaj zamierzam dzielnie śledzić dalsze losy bohaterów. Przyznam ci się szczerze, że zrobiłam takie 'ohh' gdy ich spojrzenia się spotkały :D
    Korzystając z okazji zapraszam cię do siebie: mynameisnobodyyy.blogspot.com mam nadzieję, że nie obrazisz się za taki mały spamik ;p
    Pozdrawiam i do następnej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zapowiada się interesująco, przyjemnie zaskoczył mnie wątek związany z połączeniem sztuki walki z tańce. Świetny pomysł! Czekam więc z utęsknieniem na kolejny rozdział, mam nadzieje że pojawi się wkrótce ;) Cudna piosenka i szablon słodziutki :3
    Pozdrawiam,
    Kakatai

    OdpowiedzUsuń
  4. No, właśnie. Co to było? Magia! Po prostu uwielbiam twoje opowiadanie. :)
    Życzę weny, Halszka :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapowiada się naprawdę interesująco. Mam nadzieje że szybko pojawi się nowa część i będzie równie interesująca co poprzednie. Miałabym do cb małą prośbę: mogłabyś mnie powiadamiać na gg o nowych notka (nr.48260894)??

    OdpowiedzUsuń
  6. "blondynka o kasztanowych włosach"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział czytałam całkiem przyjemnie. Było pare momentów, które mnie lekko rozbawiły :D Generalnie zapowiada się fajnie. Co do błędów to było ich troszkę, ale takim jednym, który naprawdę rzuca się w oczy to ,,blondynka o kasztanowych włosach". Pewnie miało być oczach ^^
    Bardzo fajnie, nie robisz z Sakury takiej idealnej, bo z tym trzeba uważać żeby opowiadanie nie było zbyt urocze i przewidywalne. Co o Sasuke to jak dla mnie może to być chodzący ideał, tylko niech bedzie oziębły i małomówny. Błagam! No i niech on nie zabiega o względy Sakury hehehe
    Jeśli możesz to powiadamiaj mnie o nowych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hihihihihihiih..... <<< wyobraź sobie do tego moją minę>>> Fajne, fajne i jeszcze raz fajne... Zaczynaj żałować, że mi to pokazałaś xd Bo teraz bd cię męczyć przy każdej okazji ( facebook ) abyś się sprężała i pisała next rozdział szybciej xD

    OdpowiedzUsuń